niedziela, 18 sierpnia 2013

Part 13 - The Party



*następnego dnia*

Obudziłam się w własnym łóżku wypoczęta po nocnym locie. Walizka leżała w koncie nierozpakowana i zapewne szybko jej nie rozpakuje. Zeszłam na dół z zamiarem zrobienia sobie śniadania, doszłam do kuchni i zamarłam. W pomieszczeniu oparta o blat kuchenny stała moja matka z swoim obecnym lowelasem. Ostro wymieniali się śliną , aż słychać było mlaskanie. Jedna ręka mężczyzny spoczywała na jej tyłku ściskając go a druga była pod jej koszulką.
-Fuj – nie mogłam się powstrzymać
Odsunęli się od siebie jak oparzeni
-Lydio , miało cię nie być – mruknęła matka poprawiając bluzkę
-Wybacz matko , że wróciłam wcześniej żeby przeszkodzić wam brudzenie mebli i kafelków w miejscu gdzie wszyscy jemy – rzuciłam
-Masz tu jedną z moich kart kredytowych , idź na miasto, zjedz coś, zrób duże zakupy możesz wydać całą kasę i wróć późnym wieczorem – powiedział Vince
-Jakiś ty hojny – wzięłam od niego kartę
-Możesz odwiedzić wujka
-Ooo wrócił już ? – ucieszyłam się
-Niestety…- mruknęła z niechęcią – Idź już
Wzięłam z stołu jabłko i pobiegłam na górę. Wyrzuciłam ogryzek do kosza i zaczęłam szukać ciuchów.  Przebrałam się szybko w bluzkę na ramiączkach z motywem czaszki ,włożyłam ją w ciemno-szare spodenki poszarpane u dołu ,czarne rajstopy , martensy oraz bransoletki z ćwiekami. Włosy rozpuściłam i zrobiłam ciemny makijaż . Do czarnej torby z ćwiekami u dołu włożyłam portfel z kartą kredytową Vince’a  , klucze , słuchawki i kosmetyki . Wyszłam z domu i skierowałam się ku Highland Avenue. Z słuchawek rozbrzmiała piosenka ‘System of a Down – Lonley Day ‘ Jakieś 15 minut później byłam na ulicy wujka
-Lydia !
Odwróciłam się i zobaczyłam ,że z sąsiedniego domu macha do mnie Stilles.
-O hej – uśmiechnęłam się
-Już wróciłaś ? – podszedł do mnie
-Tak , nie miałam ochoty dłużej tam siedzieć – wzruszyłam ramionami
-Słyszałem co się stało , taka strata …- szepnął
-Ludzie umierają , niestety na to wpływu nie mamy
-To było morderstw – urwał i dodał po chwili -z premedytacją
-Trudno o morderstwo bez premedytacji Stilles
-Oi wiesz o co chodzi
-Są na świecie psychopaci co zabijają niewinnych – powiedziałam
-W ostatnim miesiącu zabito 3 naszych
-Masz pomysł kto to mógł zrobić ?
-Na razie nie
-Oh… myślałam, że coś masz trudno . Jak coś wymyślisz daj znać
-Jasne , gdzie teraz idziesz ?
-Do wujka – uśmiechnęłam się
-Ooo wrócił z Australii ?
-Tak , matka mnie do niego wygoniła
-Vince ? – skinęłam głową – długo będziesz u wujka ?
-Nie wiem , a czemu pytasz ?
-Bo wieczorem jest impreza i pomyślałem że może mi potowarzyszysz ..
-Z chęcią – uśmiechnęłam się
-Przyjdę po ciebie – odwzajemnił uśmiech
-Będę tutaj
-Ok , więc będę o 19
Pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Dom wujka był jednopiętrowy, biały z czerwonym dachem. Na tyłach domu był basen. Weszłam przez czarną furtkę i usłyszałam znajome szczeknięcie.  Zza domu wybiegł duży czarny wilk i skoczył na mnie. Wybuchłam śmiechem gdy zaczął mnie lizać po twarzy. Miał śliczne oczy : jedno brązowe ,drugie niebieskie. Draco – bo tak się nazywał – był oswojonym wilkiem mojego wujka , którego on miał odkąd był on szczeniakiem. Znalazł go samego w lesie i przygarnął. Jednak jest on o wiele większy niż normalne wilki , albowiem sięga dorosłemu człowiekowi wyżej pasa.
-Draco ,przestań – usłyszałam głos dochodzący z przed domu
Wilk zszedł ze mnie , a ja wstałam szybko.
-Lydia – mężczyzna stojący na tarasie uśmiechnął się
-Wujku – podeszłam do niego i przytuliłam
-Ile razy mam ci mówić ,żebyś nazywała mnie po imieniu ? – objął mnie
James Lewis to młodszy brat mojej mamy , ma obecnie 28 lat . Jednak mama go nie cierpi , nigdy nie powiedziała dlaczego. Weszliśmy do środka.
-Chcesz coś do picia?
-Od razu z śniadaniem James – zaśmiałam się
-Matka cię wygoniła bez śniadania  ? Nie ładnie – pokręcił głową
-No cóż , taka już jest – wzruszyłam ramionami
-Zaraz wracam – poszedł do kuchni
Usiadłam na kanapie w salonie i czekałam. James wrócił z śniadaniem dla mnie, były to gofry i sok pomarańczowy.
-Dzięki – uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść
-Więc jakie masz plany ?- spytał siadając na fotelu
-Pewnie pójdę na zakupy bo Vince dał mi swoją karte kredytową
-Wydasz wszystko nie ?
-Oczywiście – uśmiechnęłam się szeroko
-Moja krew – zaśmiał się
-Aha wieczorem idę na impreze
-Uuu ,jaką ? z kim? Gdzie ?
-Serio ? – uniosłam brew
-No co ? chce wiedzieć , co będzie robić moja chrześnica
-Idę z Stillesem na domówkę u jego znajomych
-Stilles to dobry chłopak…
-Nie – przerwałam mu
-Co nie ?
-Nie zaczynaj nawet
-Ale..
-Nie , żadnego ale
-Ej no weź – zrobił smutną minkę
-Idę sobie – wystawiłam mu język i wstałam
-Wrócisz potem prawda ? – spytał też wstając
-Oczywiście nie opłaca mi się wracać do domu
- Będę czekać – pocałował mnie w czoło
Wyszłam od niego i skierowałam się kugGalerii.

*Kilka godzin później*

Stałam w łazience przed lustrem. Ubrałam kremową koronkową sukienkę z cienkim złotym paskiem przed kolano , na to czarną ramoneske i  czarne szpilki. Do tego czarne i złote dodatki. Włosy pokręciłam i  rozpuściłam. Zrobiłam makijaż i zeszłam na dół.
-W samą pore , właśnie przyszedł – powiedział James
-To do zobaczenia – uśmiechnęłam się
-Wpadnij jeszcze – odwzajemnił uśmiech – bawcie się dobrze dzieciaki
-Dzięki – wyszliśmy
Poszliśmy chodnikiem przed siebie.
-Daleko to ? –spytałam
-Nie , całkiem blisko – spojrzał na mnie – ładnie wyglądasz
-Dzięki , ty też
Stilles miał na sobie czarne podarte dżinsy , czerwone trampki , białą bluzkę i czarno czerwoną bluze w kratkę.
-Dziękuje , powiesz mi coś ?
-Co takiego ?
-Dlaczego tak szybko wróciłaś ?
-Mówiłam przecież , wiesz śmierć Eriki…
-Wiem ,że nie chodzi tylko o to
-Skąd..?
-Widać , znam cię Lydia
Westchnęłam
-Serio chcesz wiedzieć ? Ja próbuje zapomnieć
-Chciałbym , może bym pomógł
-Daj mi zapomnieć  ,proszę
-Ok nie nalegam już – poddał się – to tutaj
-Dziękuje
Weszliśmy do środka. Dom był pełny ludzi których nie znam ,ale co się dziwić nie znam znajomych Stillesa.
-Przynieść ci coś do picia ? – przekrzyczał muzyke
-Jakbyś mógł – odkrzyknęłam
Odszedł w stroje stoliku z napojami ,a ja stałam nadal w progu między salonem a przedpokojem.
-Lydia ?
Odwróciłam się i zobaczyłam Anabelle (tak dla przypomnienia ) . Była ubrana w -link-
-Ana – uśmiechnęłam się
-Co tu robisz ? sądziłam, że cię nie interesują takie imprezy
-Takie czyli ?
-No wiesz ,zawsze imprezujecie w swojej grupce tej waszej elitce…
-Nie ważne z kim i jaka to impreza , liczy się dobra zabawa nie ? – spojrzałam jej w oczy
-Mhm ..
-Co jest młoda ?
-Myślałam ,że o mnie zapomniałaś
-Nie nie zapomniałam , tylko tyle się ostatnio działo …-urwałam
-Co np. ? – spytała zdziwiona
-Nie ważne , chce się rozerwać pomożesz mi w tym ?
-Oczywiście , tylko wiesz ja zdjęcia musze od czasu do czasu porobić
-Pomogę ci , ok. ? – uśmiechnęłam się
Stilles przyszedł do nas i podał mi kubek z piciem.
-Dzięki – od razu go opróżniłam
Impreza się rozkręciła ,a mi już zdążyło zaszumieć w głowie . Było już koło 2 w nocy gdy wyszłam z imprezy. Oparłam się o ściane i ściągnęłam obcasy. Odetchnęłam z ulgą
-Tak ładnie w nich wyglądałaś
Podniosłam wzrok i zobaczyłam chłopaka z którym wcześniej tańczyłam.
-Nogi mi odpadają teraz
-Pomogę ci dojść do domu – zaoferował
-Jaki z ciebie dżentelmen …- powiedziałam chowając buty do torby
-Jestem Mike – powiedział podając mi ręke
-Lydia –uścisnęłam jego dłoń
Objął mnie i odprowadził pod dom
-Mam nadzieje,że jeszcze kiedyś się spotkamy
-Zobaczymy – poszłam w stronę drzwi
-Miło cię było poznać Lydia ! – krzyknął za mną
-Ciebie również Mike ! – odkrzyknęłam i weszłam do domu
Od razu poszłam na górę i rzuciłam się na łózko. Przed snem napisałam sms’a do Stillesa o treści :

„Dotarłam bezpiecznie , widzisz nie musiałeś się martwić . Lydia”

Wysłałam i zasnęłam od razu.

____________________
Badziewie wiem , ale no cóż ;-; 
Napisałabym,że licze na komy ale nie będe robić sobie nadziei so...
do kiedyś tam


czwartek, 11 lipca 2013

Part 12 - The Prom



-Masz – Alex rzuciła we mnie sukienką
-Różowa ?! serio ?!
-Nie wybrzydzaj Mason
-Nienawidzę różowego
-To masz problem
-Ej ej ej , spokojnie – powiedziała Victoria
-To Alex ma do mnie jakiś problem ! – odpowiedziałam
-No mam ! – odkrzyknęła
-Niby jaki ?! Co ja ci zrobiłam ?!
-Taki,że odkąd przyszłaś zwróciłaś na siebie całą uwagę ! odebrałaś mi ukochanego !
-Kogo?! – byłam serio zdziwiona
Czyżby kręciła z Mickym ?
-Simona !
-Simon mnie nie interesuje –powiedziałam spokojnie
-Widzisz Alex ,nie ma się o co wściekać 
-Przepraszam…-szepnęła po chwili
-Nie ma sprawy – powiedziałam
Wybrałyśmy sobie sukienki. Dla mnie , Alex , Victorii . Potem fryzury,makijaż,buty,dodatki i byłyśmy już gotowe do wyjścia.

-Laski ! już 18.10 ! – Victoria zbiegła na dół
Zaśmiałam się razem z Alex i poszłyśmy za nią. Zeszłyśmy na dół, czekali tam na nas nasi partnerzy i Micky…który był sam. Dziwne…
-Lydio…-George uśmiechnął się i podsunął mi ramie
-George..- odwzajemniłam uśmiech
Może to przez garnitur, może przez to że wcześniej byłam zapatrzona w Nathana i szukałam drugiego tygrysołaka –Mickyego- ale dopiero teraz zauważyłam jaki George jest przystojny .Szkoda ,że nie mój gatunek. No ale cóż , wszystko jest dla ludzi tzn. zmiennokształtnych
-Ślicznie wyglądasz – szepnął gdy wychodziliśmy
-Dzięki – poczułam,że się rumienię – dobrze wyglądasz w garniturze
-Przestań bo też się zarumienie – powiedział i wyszczerzył się
-Oh George…ciekawe jak mocno mogę cię kopnąć z obcasa
-Byle  nie wbił mi się w tyłek
-Już ja o to zadbam, będziesz chodził z obcasem w swoim sexy tyłku
-Ooo mam sexy tyłek ? – spojrzał na mnie a ja zarumieniłam się znowu – dzięki
-uh…nie ma za co…- zająkałam się
Otworzył mi drzwi do taksówki i puścił mnie przodem. Usiadłam i poczekałam aż wejdą wszyscy. 15 minut później byliśmy już na miejscu. Wyszłam z taksówki i spojrzałam na budynek. Był duży z ogrodem na tyłach w stylu rokoko . Przełknęłam  nerwowo ślinę. Nie pasuje tutaj, ale już za późno żeby się wycofać. George mnie objął. Poczułam się trochę pewniej.
-No to zaczynamy – szepnęła Alex i wesoło weszła do budynku z swoim partnerem
-Game On – mruknęłam i poszłam za nią
Wytrzymam chodź godzinę…ewentualnie dwie…nie moja wina ,że nienawidze takich imprez.
-Do zobaczenia później ! – powiedział Micky
Patrzyłam za nim. Gdzie on idzie ? Przyszedł tutaj sam, jakby nie mógł zaprosić mnie… grr nie wnikaj w to Mason ! Zachowaj spokój i znajdź swoich przyjaciół.
-Idziemy szukać twoich znajomych ? – spytał Shelley
-Tak
Weszliśmy do środka. Uderzył mnie zapach charakterystyczny dla zmiennokształtnych, niestety nie dało się rozróżnić gatunków.
-O proszę proszę kogo my tu mamy – usłyszałam za sobą lodowaty głos
Shit…. Ten głos poznam wszędzie. Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z Stellą. Poczułam nagłą ochotę wyżyć się na kimś i oto mamy cel idealny.
-Plebs tu wpuszczają ? no ładnie – powiedziała
-Ahh mówisz o sobie , tez się dziwie – skrzyżowałam ręce na piersi
-Ktoś tu się nauczył pyskować – zmierzyła mnie wzrokiem- ale nie nauczył  stylu
-I znowu mówisz o sobie , jakaś ty samolubna
Zacisnęła usta, pewnie z braku ripost
-Zachowuj się suko ,albo tego pożałujesz – warknęła
-Suka to samica psa ,a ja jestem tygrysicą
-Wiesz o co mi chodzi dziwko !
-Dziwko ? to takie oryginalne
-Nie wkurzaj mnie –syknęła
-Jeszcze coś ? – uniosłam brew
-Tak – spojrzała mi w oczy- to ja wygram koronę królowej balu ,a ty będziesz żreć piach
-Nie chce tej tandetnej korony ,ale tobie pasuje . Tandetę ciągnie do tandety
-Odszczekaj to !
-Ja nie szczekam , ja to T-Y-G-R-Y-S
-Jesteś tylko i wyłącznie małą nic nie znaczącą dziwką ,której nie powinno tu być
-Bo niby ty coś znaczysz
-Znacze więcej niż ty
-Znaczą to może twoi rodzice, ciebie NIKT nie lubi
-Ludzie mnie kochają
-Kochają twoją kase
-Lydia !! – Kyla rzuciła mi się na szyje
Stella odeszła z swoim partnerem.
-ej przerwałaś mi siostra , tak fajnie się jej postawić – zrobiłam smutną minkę
-Hej mała – Ben pocałował mnie w policzek
-Benji !! – uściskałam go
-Tylko nie ‘Benji’ – westchnął
Zauważyłam Nathana i przeszedł mnie dreszcz.
-Zimno ci ? – spytał George
-Nie , pójdę się czegoś napić – uśmiechnęłam się i odeszłam
Jednak minęłam stolik z napojami i skierowałam się do ogrodu. Usiadłam na ławce i spojrzałam przed siebie na łąki. Tak uciekam przed Nathanem , co w tym dziwnego ? On mnie zgwałcił … Potrzebuje Mickyego…tylko on wie co mi jest , tylko on mnie pocieszy. Wstałam i rozejrzałam się. Zauważyłam jak Micky idzie do małego lasku. Ciekawe po co . Poszłam cicho za nim.
-Micky ! –usłyszałam głos jakiejś dziewczyny
-Kochanie ! – przytulił ją i obkręcił w powietrzu
Zamurowało mnie.
-I jak było ? –uśmiechnęła się słodko
-Troche bolało ,ale jest już – też się uśmiechnął – tatuaż z twoim imieniem na moich plecach
Micky ma partnerke życiową… coś ty myślała że zechce być z takim czymś jak ty ? – zaszydziła moja podświadomość
Uciekłam z tamtąd.
-Lydia ! – krzyknął za mną Micky ale udałam ze go nie słyszę
Biegłam przed siebie . Pierdolić ten bal , pójdę spakuje się i wrócę do LA ,skończę szkołe i wyjadę . Nigdy więcej mam nadzieje się nie zakocham. Nagle o coś się potknęłam. Podniosłam się i spojrzałam co to. Krzyknęłam i szybko zatkam usta ręką.
-Co jest ?! – przybiegł George
Wskazałam na martwe ciało Eriki. Teraz pomyślą ,że płaczę przez nią nie przez Mickyego
-Oh…-przytulił mnie
Wtuliłam się w niego mocno płacząc. Po chwili się odsunęłam
-B-brudzę ci k-koszule …-wyjąkałam
-Nie szkodzi –pogłaskał mnie po włosach
Pokręciłam głową.
-I-idę się spakować…-wzięłam głęboki oddech
-Wracasz do domu ? – spytała Victoria która właśnie dobiegła
-Tak…
-Lydio…musimy porozmawiać – powiedział Micky
-Nie , nie będziemy rozmawiać Michael  - odpowiedziałam – wracam do domu
Odwróciłam się i poszłam w kierunku „hotelu dla zmiennokształtnych” ? jak oni to wgl nazwali ? . Usłyszałam nagle piosenkę z jakiegoś mini vana 

„Girl do your dance, do your dance
Forget what you're going through

Girl take my hand, take my hand
Let's get lost - lose control

Take a chance, take a chance
Like there's no tomorrow, my baby
Cuz we're Perfect Strangers “

Tak chciałabym móc zapomnieć …. Wytarłam łzy , ale ich przybyło więcej a ja nie miałam chusteczek. Szlak by to trafił ! Z mini vana, który już minęłam wyszedł jakich chłopak
-Przepraszam…masz tu chusteczkę widzę że jest ci potrzebna
-N-nie d-dzięki…-szłam dalej
Dogonił mnie i wręczył chusteczkę. Przewróciłam oczami
-Dzięki – mruknęłam
-Czemu taka ładna dziewczyna jak ty płacze ?- spytał
Westchnęłam , musiałam się tego pozbyć
-Zakochałam się w chłopaku ,który jak się okazało ma kogoś na resztę życia , widziałam chłopaka który mnie zgwałcił a i moja przyjaciółka umarła
-Współczuje…wracasz z balu zmiennokształtnych ?
-Tak skąd wiesz ?
-Bo słyszałem że tam było morderstwo – szepnął – przytulić cię ?
-Jak możesz…
Przytulił mnie.
-Jak ci na imie ?
-Lydia
-Miło mi poznać, jestem Jose
 
___________________________
Niestety kolejny będzie jak wrócę z sanatorium :c
Mam nadzieje,że tam przyjdzie mi wena (i oby czas był)
Skomentujcie ^^
Mogę liczyć na 5 komów ? Proosze ^^
 

niedziela, 30 czerwca 2013

Part 11 - The Scuffle



-Lydia uważaj !
Zrobiłam szybki unik zanim miecz przeciął moją skórę . Podniosłam rękę w której tkwił miecz i przygotowałam się na kontratak. Skupiłam całą siłę i zrobiłam zamach. Uderzyłam w miecz przeciwnika , rozległ się szczęk metalu. Niestety mój przeciwnik był silniejszy i udało mu się przyprzeć mnie do drzewa.
-Jesteś pokonana – szepnął blisko mojej szyi
Gorączkowo szukałam wyjścia z tej sytuacji.  Zginę jeśli czegoś nie wymyślę . Nagle przyszedł mi do głowy szalony pomysł. Kucnęłam  szybko nacinając przy tym szyje o miecz przeciwnika. Przeszłam pod jego nogami. Kopnęłam go w dupe , tak że poleciał do przodu. Jednak szybko wyszedł z szoku i natarł na mnie znowu. Skoczyłam na najbliższą gałąź i stanęłam na niej. Z ust mojego przeciwnika wypłynęła garść przekleństw. W krzakach po drugiej stronie polany rozległ się szelest, chłopak się odwrócił na moment a ja to wykorzystałam.  Skoczyłam mu na plecy. Owinęłam nogi wokół jego bioder ,a miecz przyłożyłam do jego szyi.
-Stop ! – rozległ się krzyk
Zeskoczyłam z jego pleców i wbiłam miecz w ziemie tuż obok drugiego.
- 1:0 Luke – wystawiłam mu język
-Byłem tak blisko wygrania z tobą – zrobił smutną minkę
-Dziewczyna cię pokonała stary ! i to nowa ! – zaśmiał się Simon
-Gratuluje Lydia –uśmiechnął się do mnie Micky
Odwzajemniłam uśmiech. Rozległ się sygnał sms.
-Wybaczcie – wyciągnęłam telefon i odczytałam wiadomość.

„Lydia gdzie jesteś ?
Martwię się o ciebie.
Nie wiem co się stało …
Nie pamiętam nic z poprzedniego wieczora ;/
Twoje rzeczy nadal są tu więc nie mogłaś wrócić do domu , ani uciec na dłużej.
Proszę wróć .
Brakuje mi ciebie :c
Nathan.”


Pierwszy sms od niego… Nie Lydia nie możesz o nim myśleć. Zgwałcił cię… Pierwszy raz…i od razu gwałt …A myślałam, że mogę mu ufać ..że jest moim opiekunem, przyjacielem… a nawet coś więcej.
-Kto napisał ? – spytał zmartwiony Micky
-Nathan..-warknęłam – przepraszam…
Podszedł i przytulił mnie.
-Nie przejmuj się – szepnął mi do ucha
-Napisał,ze nie wie co się stało –powiedziałam wtulając się w niego mocno
-Kłamie…może jest zły ?
Odsunęłam się
-Nathan nie jest zły – powiedziałam a w moim głosie słychać było złość
-Mówisz tak,  bo jesteś w nim zakochana – powiedział spokojnie – mimo tego co ci zrobił
-Był pijany …
-Chcesz w to wierzyć ,bo ci na nim zależy
-Wcale nie !
-Lydia…spokojnie
-On nie jest zły…. Nie może…jest moim opiekunem…
-Może ktoś nad nim panuje..-powiedział kładąc mi dłoń na ramieniu
-Zakochana w opiekunie ? Ulalala – zagwizdała Alex
-Shut up ! – uciszyła ją Vicky
Spojrzałam mu w oczy. Piękne brązowe oczy.
-Nie jestem w nim zakochana ..
Tylko w tobie ! –krzyknęła moja podświadomość. Micky się uśmiechnął
-Chodź wracamy – objął mnie ramieniem
-Trzeba się przygotować ! – pisnęła Alex
-Do czego ? – uniosłam brew
-Dziś jest bal zmiennokształtnych – wyjaśniła Vicky
-Ohh…
-Po co jej mówisz ? i tak nie ma z kim iść – Alex uśmiechnęła się złowrogo
-Alex bądź miła , albo ty też nie będziesz miała z kim iść – powiedział Simon
-Idziecie razem ? – spytałam
-Tak ,a Luke z Victorią – wyjaśnił szybko
-Fajnie ,a ty Micky ?- spytałam
Zesztywniał.
-Czyżbyś chciała się wprosić ? – spytała Alex
-Nie mam zamiaru pytam z ciekawości
-Mhm – przyjrzała mi się uważnie
Kolejny sms tym razem od Kylii .

„Dziś jest ten bal , mam nadzieje że przyjdziesz siostra ”

Odpisałam : „ Nie przyjdę , nie mam z kim"

Odpowiedź nadeszła szybko : „Gdybyś tu była Nath by cię zaprosił , ja idę z JJ’em”

„A reszta ?”

Kyla -„Erika i Scott , Sykes wyswatał Issaca z swoją siostrą a on idzie sam”

Trudno, nie idę. Jak już wolałabym z Issaciem . Tak wgl a Ben ?
 
Poznał kogoś :)

Uśmiechnęłam się  - „Słodko , ja też ;3 ale chyba z kimś idzie…”

„Szkoda…do zobaczenia na balu ! Wymyśl coś ! ”

Zaśmiałam się pod nosem.
-Musimy ci kogoś znaleźć Lydia – powiedziała Victoria
 -Tylko kogo ? – spytałam
-Micky…czy George z kimś idzie ? – spytał Simon
-Z tego co wiem to nie
-No i załatwione – Vicky klasnęła w dłonie – biegnę z nim pogadać !
I tyle ją widzieli.
-Czyli nie mam wyjścia ? –spytałam z nadzieją w głosie
 -Nie nie masz , jak ona się na coś uprze to…-Luke się zaśmiał
-Ale ja nie mam sukienki..
-Oh Vicky ci coś pożyczy – powiedziała Alex z niechęcią
-Albo ty – powiedział Micky
-Ale…
-Żadnych ale –uciszył ją – macie jej pomóc z Victorią
Nie skomentowała.
-W holu o 18 – powiedział i zniknął
Idę na bal zmiennokształtnych…Lydio Mason w coś ty się wpakowała .

___________
Wracam po przerwie .
Oby się podobał (:
Pisany przy piosenkach King The Kid <33 
Do następnego , czytasz zostaw komentarz ;3
Kolejny jak będzie 4 komentarzy <33